kładzenie się w zakrętach

Mnie to osobiście jakoś nie rajcuje Mruga

Poza tym szkoda mi sprzęta jakby coś się stało.

Kiedyś miałem taką sytuacje,lecieliśmy z ekipą i na dosyć szybkim i ciasnym łuku drogi był zapadnięty asfalt. Pokonując ten łuk trochę się kładłem,a w tym dołku przysiadł mi motocykl i zaczepiłem o asfalt centralną stopką. I na dodatek mijałem się z osobówką. Troszkę się spociłem,ale na szczęście nic się nie stało. Przez jakiś czas miałem straszne opory do wykładania się w zakrętach,oczywiście wróciło wszystko do normy i nieraz pozwalamy sobie na pokonywanie swoich granic.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez msm Jack dnia Czw 15:50, 21 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz

msm Jack napisał:

Kiedyś mialem taką sytuacje,lecieliśmy z ekipą i na dosyć szybkim i ciasnym luku drogi byl zapadnięty asfalt. Pokonując ten luk trochę się kladlem,a w tym dolku przysiadl mi motocykl i zaczepilem o asfalt centralną stopką. I na dodatek mijalem się z osobówką. Troszkę się spocilem,ale na szczęście nic się nie stalo. Przez jakiś czas mialem straszne opory do wykladania się w zakrętach,oczywiście wrucilo wszystko do normy i nieraz pozwalamy sobie na pokonywanie swoich granic.

Spoko, na początku jakiekolwiek przytarcie nawet podnóżkiem powoduje odruch prostowania i strachu

Później już nie robi to żadnego wrażenia. Ja jestem na etapie przycierania dźwigni zmiany biegów/hamulca i owiewek

tez tak mialem ze jak wchodzilem w zakret nowa nawierzchnia przyczepnosc dobra upaly wakacyjne Wesoly

powoli sie klade (bylem bardziej pochylony niz zwykle w tym zakrecie) i nagle cos slysze ze sie trze wyprosowalem zjechalem na pobocze i patrzylem co, bo myslialem ze sie cos rozwalilo. ale jak sie kupi gsxr to bardziej bedzie szlifowane kolano (oby) Mruga

Post został pochwalony 0 razy